Z grząskiego błota wystawały już tylko ręce i głowa mężczyzny. Z każdą minutą zapadał się coraz głębiej, na szczęście pomogli mu policjanci
Mundurowi z Wydziału Prewencji i Patrolowego stanęli na wysokości zadania i dzięki ich działaniom prawdopodobnie uratowano ludzkie życie. Choć samo zgłoszenie sugerowało, że sprawa będzie błaha, wcale nią nie była. Funkcjonariusze przez kilkadziesiąt minut walczyli o to, aby wydostać z lodowatej wody oraz błota, potrzebującego pomocy mężczyznę. Kiedy na miejsce przyjechali wezwani ratownicy medyczni, wówczas okazało się, że mężczyzna jest skrajnie wyziębiony.
Nikt się nie spodziewał, że pozornie prosta interwencja, skończy się walką o ludzkie życie. Do bardzo niebezpiecznej sytuacji doszło wieczorem w samym centrum Wrocławia. Patrolowcy z komendy miejskiej otrzymali zgłoszenie, że na ulicy Odrzańskiej mężczyzna wpadł w błoto i nie może się z niego wydostać. Kiedy przyjechali na miejsce, okazało się, że sytuacja jest naprawdę poważna i niezbędna będzie natychmiastowa reakcja wrocławskich mundurowych.
Funkcjonariusze, zauważyli mężczyznę, który wpadł do dołu na terenie jednej z budów. Prawdopodobnie chciał sobie skrócić drogę i przeszedł przez ogrodzenie zabezpieczające teren. Szybko okazało się, że ogrodzenie nie jest postawione przypadkiem.
Mężczyzna znalazł się bowiem w bardzo głębokim wykopie wypełnionym błotem i wodą. Sytuacja była o tyle niebezpieczna, że mężczyzna sam przez kilka minut starał się wydostać na zewnątrz. Jednak poruszanie się w grząskiej mazi powodowało jeszcze większe zapadnie się. Kiedy na miejsce przyjechali policjanci, mężczyzna na powierzchni zdołał utrzymać tylko ręce i głowę.
Jeden z policjantów natychmiast ruszył na pomoc, widząc, że mężczyzna coraz bardziej opada z sił. Funkcjonariusz musiał to zrobić bardzo ostrożnie, aby samemu nie wpaść do niebezpiecznej mazi. Okazało się to bardzo trudne. Kiedy tylko spróbował zbliżyć się do mężczyzny, wówczas sam zaczął zapadać się w mieszankę ziemi, piasku i wody.
Dopiero kiedy sam ustabilizował swoją pozycję, mógł zacząć wyciągać mężczyznę. Centymetr po centymetrze, minuta po minucie potrzebujący był coraz bliżej funkcjonariuszy. Dopiero po kilkunastu minutach niełatwej walki, mężczyzna znalazł się w bezpiecznym miejscu. Pojawili się tam też wezwani przez mundurowych ratownicy medyczni. Musieli udzielić mężczyźnie profesjonalnej pomocy, ponieważ ten był skrajnie wyczerpany i wyziębiony.
Mężczyzna został więc przewieziony do szpitala, a funkcjonariusze musieli wrócić do swojej jednostki, aby doprowadzić mundur oraz wyposażenie do wymaganego stanu. Wracali jednak z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Lekarze oraz ratownicy pomogli wyziębionemu mężczyźnie, który tego samego dnia opuścił szpital.
sierż. szt. Krzysztof Marcjan