Bieżące informacje

W organizmie miał narkotyki, a w kokpicie pojazdu resztki białego proszku

Data publikacji 21.01.2021

Niekorzystny okazał się dla 54-latka z Wrocławia, wynik badania policyjnym testerem. Sprawdzenie wykazało, że mężczyzna kierował osobowym mercedesem pod wpływem kilku substancji odurzających. Kierujący został zatrzymany i na jakiś czas będzie musiał się pożegnać również ze swoim prawem jazdy. Mężczyźnie grozi kara nawet 2 lat pozbawienia wolności.

Pełnienie służby patrolowej to dość specyficzna praca. Trzeba być wyczulonym na nietypowe zachowania, które bardzo często zdradzają, czy ktoś popełnił czyn niezgodny z prawem. Nienaturalne zachowanie, niewyraźna mowa czy dziwne manewry wykonywane na drodze, mogą świadczyć o tym, że dana osoba usiadła za kierownicę pod wpływem substancji odurzających.

Dlatego kiedy policjanci z wrocławskiego pionu prewencji zauważyli osobowego mercedesa, który poruszał się po zaśnieżonych ulicach w sposób brawurowy, postanowili sprawdzić zarówno pojazd, jak i siedzącą za jego kierownicą osobę. Tą okazał się 54-letni mieszkaniec dolnośląskiej stolicy.

Mężczyzna swoim nienaturalnym zachowaniem zwrócił uwagę interweniujących policjantów. Wrocławianin przyznał się wywiadowcom z komendy miejskiej, że zażywa kokainę i marihuanę. Dlatego też funkcjonariusze przy pomocy specjalnego testera, postanowili sprawdzić zawartość środków odurzających w organizmie 54-latka. Zwłaszcza, że w kokpicie jego mercedesa zauważyli liczne ślady po białym proszku.

Wynik okazał się pozytywny. Test wykazał obecność amfetaminy, metamfetaminy i kokainy w ślinie kontrolowanego mężczyzny. W związku z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa z art. 178a Kodeksu karnego, wrocławianin został zatrzymany i przewieziony do najbliższej jednostki Policji.

Wywiadowcy zatrzymali także prawo jazdy 54-latka, a od mężczyzny pobrano krew celem dalszych badań.

Sprawą mężczyzny zajmie się teraz sąd. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, grozić mu może kara do 2 lat pozbawienia wolności.

sierż. szt. Krzysztof Marcjan

Powrót na górę strony