Zaczął od wjechania w ogródek restauracyjny, a skończył, po nieudolnej próbie ucieczki, w policyjnym areszcie … Przy okazji ”wpadł” zgłaszający zdarzenie, który jechał za sprawcą
Rozbitym autem dojechał z centrum Wrocławia, aż do ul. Zwycięskiej, gdzie zatrzymali go policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego komendy miejskiej. Informacja o łamiącym przepisy drogowe kierowcy, który na ul. Św. Antoniego wjechał w ogródek restauracyjny pochodziła od jadącego za nim zgłaszającego. Policjanci zatrzymali 33-letniego obywatela Ukrainy, który na ich widok porzucił auto i próbował jeszcze pieszo uciekać przed mundurowymi. Szybko wyszło na jaw, że mężczyzna wsiadł za kierownicę swojego suzuki po szklance whisky i amfetaminie, a samo auto również nie było wolne od ”wad”. Interweniujący policjanci mieli również pewne ”zastrzeżenia” do zgłaszającego, gdyż w systemie widniała informacja, że ma on cofnięte uprawnienia do kierowania.
Swoim osobowym suzuki najpierw wjechał w ogródek restauracyjny przy ul. Św. Antoniego, a potem jak gdyby nigdy nic pojechał w miasto. Choć auto miało rozbity cały przód to wśród wrocławskich kierowców znalazł się tylko jeden, który na taki widok zareagował właściwie i po pierwsze zadzwonił na nr alarmowy 112!
Jadąc za osobowym suzuki zgłaszający był świadkiem jak jego kierowca łamał kolejne przepisy ruchu drogowego, a o swoim aktualnym położeniu informował na bieżąco mundurowych. Tym sposobem policjanci dojechali na ul. Zwycięską, gdzie przy użyciu sygnałów pojazdu uprzywilejowanego polecili kierującemu suzuki zatrzymać się w zatoczce autobusowej.
Gdy tylko policjanci zatrzymali się za suzuki, a jeden z nich wysiadł, aby podejść do kierowcy siedzącego w rozbitym suzuki, ten nagle ruszył, próbując uciec ścigającym go mundurowym.
W pewnym momencie kierowca porzucił niesprawne auto i próbował uciekać pieszo. Nieudolna próba uniknięcia odpowiedzialności skończyła się po kilkunastu metrach.
Mężczyzna już w kajdankach na rękach wrócił z policjantami do ich radiowozu. Okazał się nim 33-letni obywatel Ukrainy, który na sumieniu miał co najmniej cztery powody, aby zachowywać się w tak irracjonalny sposób. Przynajmniej w jego mniemaniu.
Kierowca, który w centrum Wrocławia zdemolował wspomniany ogródek, oświadczył policjantom, że przed tym, jak ruszył w drogę wypił szklankę whisky. Szybko wyszło na jaw, że wymieszał je z amfetaminą oraz innymi narkotykami, które ujawnił przeprowadzony test na obecność środków odurzających.
Suzuki już przed kolizją nie było w najlepszej kondycji, może właśnie dlatego nie miało aktualnych badań technicznych. Jego właściciel uznał również, że wbrew obowiązującym przepisom, nie będzie go również ubezpieczał i nie wykupił polisy OC.
W całym tym zdarzeniu, w którym na szczęście nikt nie ucierpiał, mamy jeszcze jeden wątek. Po sprawdzeniu w policyjnych bazach danych wyszło na jaw, że zgłaszający, który zawiadomił mundurowych o niebezpiecznym kierowcy suzuki sam nie był ”krystaliczny jak łza”. 51-latek miał bowiem cofnięte uprawnienia do kierowania, co również stanowi przestępstwo.
Na koniec suzuki na lawecie trafiło na parking policyjny, a jego kierowca do policyjnego aresztu. Sąd zdecyduje co zrobić z takim ”kierowcą”, a grozi mu kara nawet 5 lat pozbawienia wolności, a przy okazji dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów.
mł. asp. Rafał Jarząb
Komenda Miejska Policji we Wrocławiu